"Konflikt interesów" to naprawdę zaskakująco udana, B-klasowa produkcja, hołdująca tradycji zakładającej jedność czasu, miejsca i akcji (...). Recenzowany tytuł to pozycja o tyleż dziwna, iż z jednej strony przyciąga licznymi nazwiskami, z drugiej zaś obsadowy kolektyw każe się mocno zastanowić nad rodowodem filmu (...). Z pewnością nie jestem w stanie polecić z czystym sumieniem "Konfliktu interesów" każdemu widzowi. Dzieło Keeyesa trzeba przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza, tj. zarówno z ciekawym skryptem i niezłą dynamiką, jak również i z małymi nakładami finansowymi włożonymi w realizację, znikomym rozmachem oraz feelingiem kina niższej kategorii.
więcej